Niedawno ukazała się książka The Light Book.”, która jest zbiorem refleksji na temat przywództwa wielu ciekawych liderów i liderek. Wśród nich można przeczytać tekst „Ciągłe stawanie się”, Bianki Siwińskiej – CEO Perspektywy Women in Tech.
Mamy różne pomysły na życie. Jedni chcą spokojnego bycia w komforcie, inni w artystyczny sposób interpretują rzeczywistość, inni rozszerzają granice nauki – a niektórzy chcą zmienić świat – w jakiejś skali, w jakimś przekroju, w jakimś wybranym obszarze. Bez tego nie czują sensu. Dopiero to ich spełnia i nadaje azymutu. Jeżeli zależy nam na czymś tak bardzo, że gotowi jesteśmy o to zawalczyć – to warto budować w sobie rodzaj przywództwa. Inaczej nie mamy szansy na nic i na nikogo wpłynąć. Inaczej nie da się nic zrealizować w większej skali. Sami świata nie zmienimy. Muszą być w tym razem z nami inni ludzie. Musimy umieć się z nimi komunikować, musimy umieć im coś zaproponować, musimy być otwarci, aby się od nich uczyć. Musimy w końcu też dorosnąć do wzięcia odpowiedzialności. I od tego momentu staje się to historią o byciu liderem/liderką.
Ja zawsze wierzyłam w kobiety i ich moc zmieniania świata na lepsze. Wierzyłam, że świat, w którym będą miały one więcej do powiedzenia w kluczowych obszarach – takich jak polityka, biznes i technologie – będzie mądrzejszy i bardziej zrównoważony. Że dzięki kobietom, ich kompetencjom, wartościom, które wnoszą i nowemu podejściu do rozwiązywania problemów – świat ma szansę na nową historię. I chciałam tę historię współtworzyć. Postanowiłam działać na odcinku wspierania i inspirowania kobiet do zainteresowania się technologiami, a potem do rozwoju kariery w tym obszarze. Tu chciałam dokonać zmiany.
Więc mimo tego, że z natury jestem osobą bardzo cichą, zamkniętą w sobie i dość aspołeczną – przypominam w tym Dr. Sheldona Coopera, żeby móc realizować ten cel – musiałam wyjść poza strefę komfortu i zacząć stawiać sobie wyzwania. Zacząć działać. Być między ludźmi, wychodzić z inicjatywą. Musiałam zdecydować się na wzięcie odpowiedzialności i wejście na ścieżkę mozolnej wędrówki w stronę stania się Liderką. Musiałam zdecydować się na ciągłe stawanie się.
Lider to nie jest osoba, która czuje, że jest przygotowana do tej roli, która czuje, że na tyle wzrosła, że może to robić. Że to jest ten moment – żeby wskazywać, decydować, motywować. Że ma już tyle doświadczenia – że teraz to „już pójdzie”.
Przeciwnie – Lider to jest osoba, która w morzu niepewności – świata i siebie – właśnie wie, że nie jest przygotowana, ale z jakiegoś powodu decyduje się podjąć tego wyzwania. Wziąć odpowiedzialność. I nie daje się nią przytłoczyć – a w każdym razie nie pokazuje tego po sobie. I choć boi się, że nie podoła, wie, że nikt inny tego nie weźmie na siebie – tu i teraz. Świadomie podejmuje ryzyko – z całym bagażem tego, co wie na swój temat. I na temat swoich wad i słabości.
Liderem się nie jest. Liderem się staje w konkretnych momentach, kiedy przez chwilę jesteśmy gotowi zaryzykować. Potem może nam nie wyjść, możemy upaść, zawieść siebie i innych – popełnić błędy. Ale zawsze wstajemy, wyciągamy wnioski i przyznajemy się do tego, że się pomyliliśmy. Jesteśmy otwarci na zmianę kierunku. I zawsze, ale to zawsze dążymy do CELU. Bo wiemy, że ostatecznie tam dojdziemy.